niedziela, 15 września 2013

~Rozdział 7

Łzy gromadzą mi się w oczach. Wszyscy stoimy nieruchomo i ze smutkiem wpatrujemy się w resztki naszego schronu. Nie mogę w to uwierzyć..po prostu nie mogę! Czuję w sobie pustkę, pustkę, która pojawiła się nagle, znikąd, gdy już wszystko zaczynało się układać. O tam, tam kiedyś było serce. Zbyt często wystawiane na próbę. Zbyt zmęczone by jeszcze coś czuć. Najpierw odebrano mi matkę, potem ojca, który był tylko fizycznie obecny, a potem już w ogóle go nie widywałam. Czy przeżył ten wybuch? Czy znajdował się wtedy w tamtym miejscu? Mały, możliwe, że sześcioletni chłopiec, i starsza pani. Pani Tinkbell. Matka Nate’a. Wojna pochłania wiele ofiar. Jednak my nie byliśmy na to gotowi. Nie daję rady już dłużej powstrzymywać łez, i daję się przytulić przez Nate’a. On również kogoś stracił. Płaczę teraz rzewnymi łzami, tylko co chwilę robiąc sobie przerwę na oddychanie. Bliźniaczki stoją w miejscu, i patrzą. Czekają, jakby teraz, zaraz miała do nas dołączyć ich matka. Świętej pamięci matka. Rick bierze wdech i wydech i otrząsa się z tego co właśnie się zdażyło. Schyla się, i klęka obok Cindy, aby pomóc jej opatrzeć ranę na nodze.
-Będziemy musieli zdobyć apteczkę…ten okład z liści długo nie wytrzyma. –Rick głaszcze Cindy po głowie, a następnie podchodzi do mnie i Nate’a. –To kto idzie? –Przerywam płacz, i cichutko pociągam nosem. Podnoszę głowę, którą wcześniej wtulałam w Nate’a i zdezorientowana, patrzę na niego czerwonymi, opuchniętymi oczami.
-„Kto idzie” gdzie..?
-Jak to „gdzie”? Przecież musimy poszukać Jasona! –Rickowi przerywa Nate.
-Rick, co ty pier…
 -Nie zostawię go tam, to mój kumpel, i na pewno jest ranny! Potrzebuje mnie! Nas! –Chłopak krzyczy, wybudza nas z odrętwienia. –No co wy! Myślałem, że trzymamy się razem! Wszyscy! Teraz, poddajecie się tak łatwo na pierwszej przeszkodzie?!
-On ma rację. –Cindy z powagą w głosie, podnosi się i opiera o drzewo, aby nie upaść. –Jason na pewno by nam pomógł. Elodie, chcesz go tak zostawić..? – Jej rude włosy teraz są wyblakłe, wszędzie ma kawałki ziemi i pył. Zaciskam zęby. Wyswobadzam się z uścisku Nate’a, i przecieram łzy z oczu.
-Pospieszmy się.
Rick marszczy brwi i podchodzi bliżej.
Okej, robimy tak. –Wszyscy słuchają głosu przywódcy, czekają na rozkazy. –Cindy nigdzie nie może iść, ponieważ z jej nogą, tylko by pogorszyła sytuację. Zostaniesz tu i poszukasz w najbliższej okolicy jakiś jagód, owoców, czegokolwiek. Naomi, Stella i Elodie pójdą w stronę miasteczka, spróbujecie po drodze skombinować jakiś wóz. Weźcie wszystko co będzie niezbędne do przeżycia, czyli apteczkę, lekarstwa, wodę i jedzenie, trochę ubrań, i inne potrzebne rzeczy. Nie dajcie się złapać. –Potulnie kiwamy głową. –Ja i Nate pójdziemy do środka bazy i poszukamy Jasona. Wyszliśmy jednym z najbardziej oddalonych korytarzy, więc tutaj nie powinni nas znaleźć. Nie oszukujmy się, nie będą nikogo szukać w środku lasu. Tu się spotkamy i czekamy na resztę do świtu. Wszystko jasne?
Wszyscy milczą rozważając szczegóły planu. W końcu Naomi odważa się zapytać o to, co nam wszystkim krąży po głowach.
-A co jeśli…jeśli ktoś nie wróci do świtu? –Patrzymy na Ricka z cieniem wątpliwości w oczach. Nie możemy zostawić reszty.
-W takim wypadku, poczekamy godzinę i będziemy kierować się na wschodni koniec lasu. Jeśli ktoś z nas spóźni się, to przynajmniej będzie wiedział gdzie nas szukać. –Wciąż nie odrywamy wzroku z Ricka. –Ludzie, to jest wojna, jeżeli ktoś będzie trupem, to nie ma sensu na niego czekać. Skoro wszystko jest jasne, możemy już iść.
Niespokojnie patrzę, jak chłopcy schodzą do podziemi, ale potem szybko się otrząsam – ja przecież mam iść do MIASTA. Tam na pewno będzie się roiło od żołnierzy. A nie ma łatwiejszego łupu, niż rodzina dowódców, za którą są zdolni oddać kraj bez żadnej walki. Jestem pewna że na to wpadli, w przeciwnym razie po co szukaliby podziemnej bazy? Kiwam głową do Cindy, widzę łzy w jej oczach i wyraz twarzy mówiący „wróćcie, proszę, nie dajcie się złapać”. Naomi i Stella idą szybkim marszem, staram się je dogonić i skupić się na moim zadaniu. Muszę wszystko zaplanować. Nie dopuścić, by nas złapano. Po godzinie, odpoczywamy chwilę na skraju lasu i szykujemy się do wkroczenia do miasta. Jeżeli można tak to nazwać. Stella uczęszczała na wielokrotne zajęcia z akrobatyki, wspinaczki i Bóg wie czego jeszcze, dlatego bez problemu weszła na najwyższe drzewo i wypatrzyła nasz cel.
-Mały sklepik, prawdopodobnie w większości splądrowany, cztery budynki, parę pól i stacja benzynowa.
-Świetnie. Co z żołnierzami?
-Czterech wychodziło ze stacji, nieśli piwo i inne alkohole. Paru też było na stacji, brali ile się da benzyny i chcieli spalić wszystko, ale chyba uświadomili sobie, że wszystko by wybuchło. Prawdopodobnie zaraz odjadą.
-Budynki są puste?
-Nie mam pojęcia, wyglądają na dawno opuszczone.
-Dobrze, świetnie się spisałaś, Stella. Więc najpierw idziemy do budynków mieszkalnych i cichutko wyszukamy potrzebne nam rzeczy. Gdy odjadą, zabierzemy się za stację.
Skradamy się w cieniu i wchodzimy do budynku. Stella miała rację – w środku nikogo nie ma. Lodówki są prawie puste, a na podłodze leżą porozwalane rzeczy. – Ktoś musiał się pakować naprawdę szybko.
Znajdujemy stary plecak turystyczny i ładujemy do niego trochę mleka i dwie główki sałaty, apteczkę i kilka ubrań poprzednich właścicieli, na które już nie było miejsca w ich walizkach. Gdy plądrujemy piwnicę, słyszymy hałas objeżdżanych samochodów. Pomału wyglądam przez okno i dostrzegam, że mroku nocy już nie rozświetlaną reflektory wojskowych samochodów. Zwinnie jak mrówki pakujemy kolejne apteczki i zapasy żywności. Na stacji znajduję stary van i w głębi duszy dziękuję tacie, że uczył mnie jeździć samochodem. Znajduję coś jeszcze –śpiącego żołnierza. Leży na ziemi, opierając się o ścianę. To pewnie jego van. Podchodzę po cichu, cała drżąc i wyciągam mój sztylet. Serce bije mi mocniej niż kiedykolwiek, jeden zły ruch, a mężczyzna obudzi się i rozstrzeli mnie na drobny pył. Stoję tuż przy nim, z kieszeni wystają mu kluczyki od samochodu, przy pasie ma dwa pistolety. Staram się po cichu wyciągnąć klucze, jeszcze troszeczkę, no dalej, daleeeej…
-Elodie! Skończyłyśmy! –Serce mi zamiera. Żołnież budzi się i powoli zaczyna rozumieć o co chodzi, już chce się zamachnąć, gdy wychylam się i podcinam mu głowę sztyletem. Mężczyzna chwyta się za gardło, z którego krew tryska jak z fontanny i pluje krwią. Dziewczyny krzyczą i natychmiast zasłaniają sobie usta rękoma, a ja klękam obok niego i wyciągam kluczyki oraz pistolety. Wstaję i biegnę do samochodu. Po chwili dołączają do mnie Naomi i Stella. Mają przerażenie wymalowane na twarzy. Odjeżdżamy w kierunku naszego umówionego miejsca. Ręce wciąż mi się trzęsą i powoli uświadamiam sobie, co właśnie zrobiłam. Zabiłam człowieka. Odebrałam komuś życie. A może on też miał rodzinę i przyjaciół, do których chciał wrócić? Łza spływa mi po policzku. Chyba do końca życia, będę go pamiętać, jego i tą szyję ociekającą krwią. Drżącym głosem mówię do dziewczyn.
-Rozdzielcie proszę rzeczy medyczne od jedzenia. Sprawdźcie, czy wszystko jest dobrze zamknięte. –Słyszę, jak szamotają się na tylnych siedzeniach, układając nasze zdobycze. Całe szczęście – już świta. Gdy dojeżdżamy na miejsce, widzimy, jak na twarzach Cindy i Nate’a, maluje się ulga. Chłopak już chce mnie uścisnąć, gdy wychodzę z samochodu i zamiera.
-Jezu, Elodie. Co się stało?? Twoje ręce, nogi… - Spoglądam na otwarte dłonie. Całe w krwi. Także spodnie i nogi –wszystko mam pobrudzone krwią. Krwią mojej ofiary. Całe szczęście, z samochodu wychodzą bliźniaczki i niosąc towary mówią – To długa historia, dajcie jej odpocząć. –Po czym wyciągają wszystko co udało nam się zebrać. Opatrują nogę Cindy, tymczasem ja zostaję sama z Nate’em.
-A jak wam poszło? Gdzie Rick? I…Jason? –Chłopak odwraca się i wskazuje głową oddalonych od nas o parę metrów, przyjaciół. Od razu moje zmartwienia opadają i już chcę do nich biec, gdy zatrzymuje mnie Nate.
-Poczekaj. –Jest poważny. Uśmiech na mojej twarzy znika. – Jest pewien problem.
-Jaki problem?
-Otóż, szukaliśmy Jasona dość krótko, Rick całe szczęście wiedział, gdzie jest magazyn z bronią. Jason tam leżał przygnieciony przez wielki kawał metalu. –Zasłaniam usta dłonią. –Gdy go wyciągnęliśmy powiedział tylko „Dziękuję wam za pomoc. Nie mam pojęcia co się stało”. Rick chciał mu przekazać, że musimy się pospieszyć, bo wy będziecie na nas czekać, a on odparł tylko „A kim jest ta Cindy, Elodie i reszta? A wy?”. No i wtedy…
-Czekaj, czekaj, czekaj…! –Mój oddech robi się płytszy, zaczynam rozumieć w czym rzecz. – Jak to „Kim jest Elodie?”. Co?! Czyli że…czyli ty chcesz powiedzieć…chcesz powiedzieć, że Jason…
-Kompletnie nic nie pamięta? Tak. Prawdopodobnie coś ciężkiego walnęło go w tą jego śliczną główkę i koleś kompletnie zapomniał skąd się wziął na tym świecie. Teraz ufa tylko mi i Rickowi, jako jego wybawicielom. Rick próbuje mu wszystko przypomnieć. Chyba dobrze mu idzie, przynajmniej te najdawniejsze wydarzenia pamięta jako tako.
Nie chcę tego dalej słuchać. Niemożliwe. Podbiegam do Ricka i Jasona i uśmiecham się do nich. Rick robi wielkie oczy.
-Matko Boska, Elodie! Co się stało, czemu jesteś cała zakrwawiona?!
-To nic specjalnego, naprawdę. A jak się ma Jason? – Blondyn marszczy brwi.
-My się znamy? Wybacz, naprawdę…
Zatykam sobie uszy dłońmi i śmieję się jak psychopatka. To żart. Tak, na pewno żartują.
-Okej, okej, macie mnie. Już na serio myślałam, że to jest prawda.
Rick patrzy ze współczuciem.
-Elodie…
Ale ja go już nie słucham, nie chcę. Biegnę przed siebie i w końcu, gdy już nie mogę dłużej wytrzymać, daję łzą upust. Mój przyjaciel, mój najlepszy przyjaciel…on mnie po prostu nie zna!
Nienawidzę tej cholernej wojny.

7 komentarzy:

  1. Coś mi to przypomina "Jutro"
    Pomijając ten szczegół napisane poprawnie
    http://readgoodbooks1.blogspot.com/2013/09/co-widze.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, bardzo ciężko napisać coś, co nie jest podobne ani trochę do żadnej książki, ale dziękuję :)

      Usuń
  2. Fajnie piszesz i fajnie że masz jakieś hobby i coś co lubisz robić :) Pisz dalej, napisałaś już sporo, nieźle Ci idzie. Powodzenia w kolejnych rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. omg *.* Ola ja Cię proszę ,pisz szybko 8 i wrzucaj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe opowiadanie *,*
    Pisz dalej
    Zapraszam:
    http://anamarafashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie piszesz i wciąga *o*
    Szczególnie podoba mi się ostatnie zdanie :]


    po-prostu-kim-kolwiek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń