środa, 30 października 2013

~Rozdział 14

Jest pewne małe pudełeczko
Zdobione, delikatne,
czasami zrobionego z cienkiego materiału
a czasem z żelaza i stali.
Spójrz co jest w twoim pudełeczku:
Wspomnienia, pocałunki,
Niewinne dotyki kwiatu.
Może łza lub dwie.
Myśli, słowa, uczucia
A nawet cała ty.
Możesz podzielić się z innymi
Uchylić wieczko.
Raz na jakiś czas zajrzeć na zachowane przedmioty.
Ale w końcu przyjdzie w życiu czas, gdy będziesz musiała
Oddać komuś swoją szkatułkę.
Powierzyć komuś, wszystko co masz najcenniejszego.
Możesz później cierpieć, ale zapewnię cię -
Oddasz to z własnej woli.
Każdy z nas ukrywa to pudełeczko
Najcenniejszy skarb skrywany we wnętrzu.
Niektórzy nazywają je sercem.


Pustka. Jedyne co teraz czuję. Pustka i obezwładniające mnie poczucie sumienia. A powinnam wreszcie być szczęśliwa! Rzucam się na łóżko, drapię poduszkę. Przecież już znam prawdę. Przecież Jason dostał to, co mu się należało. Wstrętny człowiek bez serca. Nieczłowiek. Ale mimo, że dowiedziałam się całej prawdy, czuję, że wiem mniej niż na początku. Do diaska, co u licha?! Ktoś puka w drzwi już od minuty. Rzucam szybko „Otwarte!” po czym odczekuję na wejście nieproszonego gościa. Mija parę dobrych chwil zanim przypominam sobie, że zamknęłam drzwi na klucz. Z niechęcią zwlekam się z łóżka i otwieram. Nikogo nie ma. Czy to możliwe, że tylko to sobie przewidziałam? Rozglądam się w prawo i w lewo. No nic, może ktoś najzwyczajniej w świecie sobie żartował. Wzdycham z dezaprobatą i zamykam drzwi. Odwracam się by z powrotem rzucić się na łóżko. Czyjaś silna ręka zasłania mi usta, próbuję się wyrwać, ale wiję się tylko jak ryba wyciągnięta z wody. Nawet nie mogę ugryźć przeciwnika. Jest ciemno, nie widzę jego twarzy. Przypominam sobie wtedy skróconą wersję samoobrony, którą nauczył mnie Jason. Łokieć w brzuch. Kop w kolano. Udaje mi się wyswobodzić, jednak moje szczęście nie trwa długo. Następne ataki są szybko odpychane przez napastnika, i znów z łatwością udaje mu się mnie obezwładnić. Zdyszana, próbuję resztkami sił coś zdziałać, ale przeciwnik ma znacznie więcej sił niż ja. Mogłam zacząć od punktu 3, czyli kop w krocze. Ktoś chodzi po korytarzu. No dalej tępi idioci, wejdźcie do środka i choć raz się przydajcie! Niestety, nie mogę krzyczeć, a on również nie zamierza tego robić, więc żołnierze przechodzą dalej. Napastnik wybucha śmiechem. Zdaje mi się, że już wcześniej słyszałam ten śmiech.
-Hahaha! Jak miło, że zapamiętałaś nasze lekcje samoobrony. Tylko, na twoją niekorzyść, ja również pamiętam. –Ostatnie słowa zabrzmiały ostro i zimno. Aż przeszedł mnie dreszcz. Nigdy tak nie mówił. Od razu się uspokoiłam, przerażona. –Wiedz, że nie jestem bezbronny. Mam nóż. Jednak nie chciałbym ci zrobić krzywdy, więc proszę, nie szarp się. –Od stóp do głów przeszedł mnie zimny dreszcz. Boję się. Naprawdę się boję. – Okej. Teraz odsunę rękę od twoich ust. Masz. Nie. Krzyczeć.
Cholera jasna, kto go pilnował? Już drugi raz udało mu się uciec! Spoglądając w dół zauważam błysk sztyletu. Więc nie żartował. Ściąga rękę z moich ust, wiąż jednak trzymając mnie z tyłu. Wiąże mi ręce jakimś sznurem, następnie przenosi mnie na łóżko i związuje nogi razem. Gdy już siedzę tak obezwładniona, chłopak zaświeca świeczkę. Pierwszy raz się odzywam.
-Nie prościej włączyć lampy? –Niepewnym głosem rzucam ochrypłe zdanie. Chłopak uśmiecha się, zapalając kolejną świeczkę.
-Wysiadł prąd, „kochanie”. –To słowo wymawia tak, jakby nim wymiotował. Czuję się głupio.
-Nie wiedziałam, że aż tak mnie nienawidzisz. –On jednak nie zwraca na to uwagi. Podchodzi do mnie, i siada po przeciwnej stronie łóżka.
-Wygodne. -Obezwładnia mnie przenikliwym spojrzeniem, tak, że nie mogę wydusić z siebie słowa. –Wyglądasz na przerażoną, a ja tylko chcę dokończyć przerwaną rozmowę…Co miałaś na myśli, mówiąc „wiem wszystko” ? Albo inaczej, co, nasz pan ukochany, raczył ci powiedzieć, Elodie? Bo ja również dowiedziałem się niezwykle interesujących rzeczy, będąc w innym, mniej gościnnym „pokoju”.
-Zdrajca. Jesteś oszustem! Ty i Rick. Zależy ci…wam, tylko na przejęciu władzy! A ja byłam głupia, taka…głupia… -Nie mogę powstrzymać łzy. A niech tam, niech sobie spływa, ale tylko ta jedna!
-Ciekawe. Ja dowiedziałem się, że spałaś ze swoim ukochanym, wcześniej całując się, i już od samego początku byłaś po jego..ich stronie. Od początku należałaś do niego. A ja byłem tylko zbędną przeszkodą. Przez cały czas byliście razem i to jego kochasz. I kto tu jest zdrajcą..? –Widzę z jakim bólem mówi te słowa. Robi mi się go szkoda.
-Nieprawda! –Krzyczę. Tak naprawdę to nie mogę zaprzeczyć wszystkiemu. Sama sobie jestem winna. Powiedziałam Jasonowi, że go kocham, po czym poszłam do Nate’a. Teraz dopiero zdaję sobie sprawę, co on musi czuć. Nie ja, ale ktoś inny. –Nieprawda…
-Nieprawdą jest też zapewne to, że mnie kochasz? Bo jeśli masz dla mnie choć trochę wiary, to chcę, abyś wysłuchała prawdziwej wersji wydarzeń. –Ciszą przekazuję mu, aby mówił. –To prawda, wiedzieliśmy o wszystkim od początku. Rick chciał zająć moje miejsce, ale co rozkaz to rozkaz. Naprawdę miał chętkę na władzę. A ja chciałem tylko pójść walczyć. Naprawdę. To co mówiłem było prawdą. Chciałem po prostu zginąć na tej wojnie…
-Dlaczego..?
-Żyłem sobie normalnie jak ty. Miałem siostrę i starszego brata. I dziewczynę. Linzy. Ciemnowłosą piękność. Spokojną, delikatną. Kochałem ją. Pewnego dnia ostro się pokłóciliśmy. Postanowiła sama wrócić do domu. Mimo, że było ciemno, nie zatrzymywałem jej. Byłem zły..tak bardzo zły o jakąś błahą sprawę. Następnego dnia nie przyszła do szkoły. Nie widziałem jej też w ulubionej kawiarni. Po prostu wyparowała. Po dwóch dniach dostałem telefon od jej rodziców, z pytaniem, czy przypadkiem nie ma jej u mnie. Zaczęły się poszukiwania. Po jakimś czasie dostałem zawiadomienie do policji. Byli tam już jej rodzice. Okazało się, że wracając wpadła pod samochód, a pijany kierowca w obawie przed karą, cisnął jej ciało do rowu z dala od głównych ulic…Widziałem, jej zmasakrowane ciało..martwe włosy dziewczyny… -zacisnął zęby. W pokoju panuje idealna cisza. –Stwierdziłem, że nie chcę dalej żyć. Chcę odejść do niej, przeprosić. Akurat nadażyła się okazja, bo zaczął się pobór do wojska. Mój brat miał kontakty i załatwił mi pozycję w szeregach. Sądziłem, że po tych długich, mozolnych treningach i szkoleniach, wreszcie trafię na front. Pomyliłem się. Trafiłem pod dowodzenie twojego ojca. Chciał, abym cię pilnował. Powiedział, że przez dziedziczenie władzy będziesz bardzo narażona na niebezpieczeństwo. Że prędzej czy później nas dopadną. Że zostanę dla ciebie jedyną ochroną, gdy jego nie będzie. A Nate..on dla wszystkich był zagadką. Nic o sobie nie mówił. Przyznaj, czy powiedział ci coś o sobie? No właśnie. Bałem się, że zrobi ci krzywdę, za względu na twoją wartość.  Coraz bardziej cię poznawałem, aż w końcu nie mogłem przez ciebie spać. Postanowiłem, że nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nie zostawię cię. Byłem w tobie tak beznadziejnie zakochany… A najgorsze jest to, że wciąż jestem. –Jason właśnie opowiedział mi najważniejszą część swojego życia. Zapewnie nie znaną dla wszystkich. Nie mogę mu współczuć. Nie mogę tak biegać od Nate’a do Jasona! Po prostu nie mogę!
-Pogubiłam się. Naprawdę nie wiem już, komu mam ufać…te cholerne czasy, gdy nawet prawda jest kłamstwem. Nie daję sobie rady.. –Morze łez wylewa się na moją twarz. –Czy mógłbyś mnie rozwiązać, proszę..
Chłopak wyciąga nóż, by przeciąć nim węzły. To mój sztylet. Mojej mamy. Jason widząc moje spojrzenie, chce oddać mi własność, ale go zatrzymuję.
-Przyda ci się.
-Ach, właśnie, mam coś innego, co chcę ci zwrócić. –Blondyn wyciąga z kieszeni…tak, mój medalion. Zamknięty. Nienaruszony. Delikatnie przesuwam po nim palcem. Znów ten pobłysk. W środku jest nowe, złote zdanie. „Miłość jest prawdą. Prawda jest miłością”.
-W takim razie zgoda..? –Chłopak wyciąga do mnie rękę. –Musimy znaleźć pozostałych. Ricka i resztę. –Na dźwięk tego imienia cofam rękę i marszczę czoło.
-Więc nigdzie nie idę. –Jason, jakby spodziewając się tej odpowiedzi, uśmiecha się pod nosem.
-No, skoro tak, to utwórzmy osobną, dwu-osobową drużynę. My kontra reszta. Co ty na to?
Daję mu całusa w policzek. W końcu wiem, że postępuję dobrze. I wiem, że nie powinniśmy tu dłużej zostać. Zbieram do plecaka najważniejsze rzeczy i po cichu podchodzimy do okna. Na szczęście nie jest wysoko. Poza tym, mamy sznurek. Zatrzymuję się.
-Mimo wszystko wciąż nurtuje mnie pytanie „Kim jest Nate Waller?”. –Odwracam głowę w stronę Jasona, wyczekując jakieś odpowiedzi.
-Dowiemy się tego.

*
-Jason, Nate, Jason, Nate, Jason…skaczesz jak pszczoła z kwiatka na kwiatek. Ufasz wszystkim. Kochasz wszystkich. Przynajmniej tak ci się wydaje.
-Powinnaś przestać być tak łatwowierna. Nie tak cię uczyliśmy.
-Kotku, po prostu postaraj się zdecydować. Jesteś potrzebna. Ważna. Pomyśl o tym. Ufaj tym, którzy tobie ufają, zwierzaj się tym, którzy tobie się zwierzają, kochaj tych, którzy ciebie kochają.
-Tęsknimy skarbie…

*
Powinnam komuś powiedzieć o moich snach? Czy to normalne, że rozmawiam z martwymi osobami? Czy ja jestem normalna? Przewracam się na drugi bok. Twardo. No tak. Przecież uciekliśmy z wygody. Ile czasu tu szliśmy. Gdzie my w ogóle jesteśmy?!
-Jason? –Schodzę po schodach, drewnianych, starych. Dotarliśmy do jakieś wioski. Jest opuszczona i mało warta. Nie dziwię się, że te parę chatek przetrwało. Tak naprawdę, to nie mam pojęcia co się dzieje na świecie. Kto wygrywa. Ile czasu zostało. Do końca? A jako że jestem kimś ważnym, powinnam to wiedzieć. Sięgam po medalion. I co z tobą, Hmm? Czy jedyne co potrafisz, to pokazywać mi jakieś skomplikowane zdania? Bo jak na razie, to nic specjalnego się nie wydarzyło. Nie wierzę w magię, jednak miałam cień nadziei, że wydarzy się coś magicznego. Delikatnie przejeżdżam palcem po wnętrzu. Medalion dosłownie wybucha złotym blaskiem. Próbuję go wyrzucić, ale trzyma się mojej ręki. Złote pnącza owijają mi się wokół ręki. Wiją się coraz dalej, a ja, przerażona, nie mam pojęcia co robić. Rwę go, ale nic nie daje. Zaczynam czuć na plecach ból, i falę chłodu spływającego ze mnie. Moje ubrania robią się jasne. Ciało czyste. Długie włosy nabierają złocistego blasku. Gdy w końcu wszystko się uspokaja, nie mogę wydusić z siebie słowa. W lustrze stojącym przede mną, dostrzegam siebie. Nie, to nie mogę być ja. A jednak. Długa, lśniąca tunika, jasna twarz, fioletowe oczy, a co najważniejsze –wielkie, śnieżnobiałe skrzydła. Nie mogę się poruszyć. Nie mogę zrobić nic. Zupełnie. Nic. Powoli nasila mi się, wcześniej niezauważalne, pieczenie lewej ręki. Odwracam ją. Na wewnętrznej stronie przedramienia, zaczynają wypalać się litery.
Eternity
„Wieczność”. Nadgarstek przestaje piec. Co się do cholery dzieje?! Drzwi się otwierają. Do pokoju, nie wchodzi jednak Jason.
-Mamo?! Czy ja..ja nie żyję?
-Już raz umarłaś. –Tajemniczy uśmiech na twarzy mojej matki nie pomaga. To co teraz się dzieje, nie mogę wytłumaczyć w żaden sposób. Czekam na wyjaśnienia!
-Jak to umarłam? Dlaczego mam skrzydła? O co chodzi z tym słowem?!
-Spokojnie kochanie. Zaraz wszystko ci wytłumaczę. Czy pamiętasz fragment biblii mówiący o tym, że część aniołów zbuntowała się Bogu, i dołączyła do Szatana? Otóż była jedna anielica, która nie mogła się zdecydować. Nie chciała. Zawsze marzyła, by zostać człowiekiem. Postanowiła zejść na ziemię, i żyć tu, jak wszyscy inni ludzie. Odróżniała się wyglądem, charakterem i jeszcze czymś. Nieśmiertelnością. No, może nie do końca nieśmiertelnością. Bóg pozwolił jej zostać na ziemi, ale postawił warunki. Po pierwsze zabić ją może tylko boski sztylet. Tylko ten, przebijając jej ciało, pozwoli jej wrócić do niebios. Po drugie, miała dawać innym miłość, pomoc, ale sama nie mogła się zakochać. Levaniel jednak, spotkała mężczyznę, któremu, mimo bożej przestrogi, w całości oddała swoje serce. Zaczęło dziać się coś złego. Gdy pewnego razu była w miejscu napadu, została postrzelona. Zasnęła. Nieśmiertelna dziewczyna. Na powrót po obudzeniu, na jej ciele pojawiło się słowo. Za drugim razem było to kolejne słowo. Licznik. Pewnego dnia, gdy słowa ułożyły się w zbiór, stało się coś przerażającego. Ukochany Levanieli popełnił samobójstwo. Bez żadnej przyczyny. Dziewczyna z rozpaczy przebiła swoje serce sztyletem. Na świecie zostało po nich tylko ich dziecko. Pół ludzkie. Naznaczone. Od początku przeznaczona jej była śmierć. Tak samo każdemu, kto złamał przysięgę. Jesteś jej potomkinią.
Nagle drzwi się otwierają, i gdy do środka wchodzi Jason, mama, tata, skrzydła i cała magia, znikają.
-Musimy szybko uciekać. Znaleźli nas.

-----------------------------------------------------------------------------
Uff, w końcu! Dziękuję, że czekaliście, w nagrodę daję trochę dłuższy, i może ciekawszy rozdział niż zazwyczaj ;) Wybaczcie mi tą przerwę ale w klasie trzeciej gimnazjum nie jest już tak łatwo. Postaram się wrzucać rozdziały regularnie. Rzadziej, ale regularnie :)

13 komentarzy:

  1. Super rozdział !^^ A jaki zajebisty szablon *.*
    Obserwuję ^^
    unnormall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy rozdział. Smutne jest to co spotkało tą dziewczynę ale jej chłopak nie powinien zaciągać się do wojska bo to zamiast pomóc jeszcze bardziej ryje psychikę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się to czyta, opowiadanie nie moja bajka ale piszesz Fajnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite, nawet nie wiesz, jak długo czekałam, na ten rozdział. :)
    Pięknie piszesz, twój blog jest dla mnie inspiracją, mam nadzieje ,że
    będą razem mimo wszystko. ♥ ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne! A ta historia... Piękna.
    Czekam na nn
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  6. Sliczniutki szablon , bardzo fajny rozdzial ,bede musiala przeczytac od poczatku zeby wiedziec wszystko ; ) Napprawde bardzo ciekawe . ! Oczywiscie obserwuje ;*
    http://kissmeifyouwant.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo ::))))))))) WSPANIAŁA HISTORIA!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny wygląd bloga, a opowiadane jeszcze lepsze. Masz wielki talent dziewczyno. Zainteresowałaś mnie, i obserwuje i wolnym czasie ( o ile go znajdę ) postaram się przeczytać pozostałe rozdziały :) Weny życzę :*
    mlwdragon.blogspot.com
    historiaadam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Spoczko :) Wyglad mega naprawde fajny :]

    Zajrzyj do mnie ----> NiezdecydowanyMetal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Super blog! Ktoś tu lubi The Vamps? <3
    Obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, nie znam ich, dopiero po jakimś czasie koleżanka mnie uświadomiła że to członek ich zespołu :P Dziękuję za opinię ;3

      Usuń
  11. Ocenialnia Na Linii Frontu http://na-linii-frontu-ocenialnia.blogspot.com/ chętnie oceni nowych żołnierzy i tych początkujących i tych z większym doświadczeniem. Gwarantujemy sumienną i sprawną pracę.

    OdpowiedzUsuń